Kwiecień 2023

Nie wiem czy pamięć mi szwankuje, czy oczekiwania rosną, w każdym bądź razie jakoś nie przychodzą cieplejsze dni i nie przychodzą. A kiedyś o tej porze już były. Za tydzień maj, a tu jeszcze ani razu temperatura nie przekroczyła magicznych 20 stopni. W górach pełno śniegu, wiatry zimne i trzeba sporo samozaparcia by wyjechać na dłuższe kręcenie. Skoro jednak nie dają 20, bierzemy 15 i w drogę

Trasa zaplanowana na dziś to około 100 km – kierunek: Klagenfurt, a właściwie park w jego zachodnim kawałku, przylegający do jeziora Wörthersee. Opisałem go już tutaj, to może parę słów o samym jeziorze.

Widok na Wörthersee jesienią

Wörthersee to największe z karynckich jezior, ma prawie 20 km kwadratowych powierzchni, Rozciąga się pomiędzy Klagenfurtem a Velden, linia brzegowa ma 42 km długości. To polodowcowe jezioro w najgłębszym miejscu ma 85m głębokości, średnia głębokość natomiast wynosi około 40 metrów. Nazwa pochodzi od wsi Maria Wörth znajdującej się na półwyspie przy południowym brzegu jeziora. Według legendy jezioro powstało jako kara dla mieszkańców bogatego miasta, którzy nie chcieli uszanować postu wielkanocnego – zostali za to zalani wodą z magicznej beczki.

Maria Wörth

Kara zadziała raczej częściowo – dziś okolice Wörthersee to bardzo popularne miejsce wypoczynku, a ceny nieruchomości w takich miasteczkach jak Pörtschach czy Velden nie ustępują tym na Riwierze. To doskonałe miejsce na letni urlop, mnóstwo ośrodków sportów wodnych, górskich, rowerowych – co kto lubi. Woda jest latem ciepła, 25-27 stopni, jest dużo plaż i bogata oferta gastronomiczna.

Z Villach do Klagenfurtu ilość tras jest praktycznie nieograniczona. Można płasko, można górzyście, jak kto woli. Na dziś wybrałem taką umiarkowanie+ górzystą. Pierwsza górka zaczęła się tuż za wyjazdem, nie za ostra, w sam raz na rozgrzewkę. Potem dłuższy zjazd i zaraz kolejna wspinaczka, tym raz z średnim nachyleniem 9% przez około kilometr. Po niej zrobiło mi się już definitywnie ciepło i można było schować jedną warstwę ubrań. Ledwo wyrównałem oddech pojawiła się kolejna górka i tak w kółko; trasa miała dziś kilkanaście takich podjazdów; nie były one długie, ale miejscami dość ambitne.

Jechałem cały czas drogami publicznymi, auta uprzejmie mnie omijały, miło też było zobaczyć całkiem sporo innych rowerzystów, czy to prujących na szosach (jak ja;) czy spokojnie wycieczkujących się po ścieżkach.

Trasa mija po drodze kilka jezior, z większych to Faaker See oraz Keutschacher See, każde oczywiście ze swoją pełną infrastrukturą jest równie dobrym wyborem na wakacyjne wycieczki. Jest malowniczo, w tle jeszcze zaśnieżone pasmo Karawanken, jak widać na tytułowym zdjęciu.

Po dojechaniu to Wörthersee skręciłem w lewo, by nadłożyć kilka kilometrów i dojechać do wcześniej opisanej Maria Wörth. Kościół na półwyspie ładnie się prezentuje, przy brzegu molo, można wygodnie się rozmościć i podziwiać landszafty.

Po chwili odpoczynku na batona wróciłem na trasę do Klagenfurtu – ta część trasy jest mniej przyjemna, ponieważ w większości jest zacieniona. Wiosna zaś wjeżdża na hamulcu, więc temperatury takie, że milej słońcem niż cieniem. Po lewej mamy więc jezioro, po prawej stromo opadające góry, czasem jakieś mniejsze wodospady, a za nimi słoneczko. Dużo pensjonatów, hoteli i wypasionych willi, choć nie tak dużo jak po stronie północnej.

Po 55 km dotarłem do Europa Park w Klagenfurcie. Ten ogromny zielony teren pełny jest wszelakich atrakcji, dość by spędzić tu ciekawie cały dzień. Można grać w duże szachy, chodzić na linach, grać w siatkówkę, jeździć na tyrolkach albo spacerować w japońskich ogrodach. Jest plaża, jest przystań statków, świat miniatur Minimundus (byłem, fajne, około 3h zwiedzania).

Mnie dziś zauroczyły wiosenne, obłędnie pachnące kwietniki.

Smok jest symbolem Klagenfurtu

Tu zrobiło się też o wiele bardziej tłoczno, i generalnie, jeśli lubicie szybko jechać, to nie polecam pchać się w ścieżki rowerowe.
I wyjazd na drogę publiczną, choć możliwy i bezpieczny, też nie jest miły – to bardzo uczęszczana trasa i pełna aut i motocykli. Z drugiej strony, to bardzo ładna trasa, jezioro ładnie się prezentuje przez kilkanaście kilometrów.

Widok ze ścieżki rowerowej

Odcinek pomiędzy Klagenfurtem a Velden jest właściwie płaski, to dobry moment na uspokojenie oddechu, bo na koniec jeszcze wpadnie kilka podjazdów. To jeszcze kwiecień, więc forma jeszcze jak wiosna, na hamulcu i gdzieś koło 80km już czułem zmęczenie.

Velden latem

Tuż przed końcem przyszło mi jeszcze raz jechać pod tę samą 9% górkę co na początku. Zajęło mi to ponad minutę dłużej, a sapanie na pewno było głośniejsze. Istotnie też spadało tempo i z ambitnego planu na średnią 25km/h zostało tylko „mam to gdzieś”:)

Setki nie zrobiłem, ale i tak było fajnie.

Zdjęcie z serwisu strava.com