Październik 2022

Wspominałem już kilka razy dogodne położenie Villach, które umożliwia szybkie wycieczki zagraniczne, do Włoch i Słowenii. Do najbliższego miasta przygranicznego, czyli Tarvisio, z Villach jedzie się około pół godziny samochodem, można też pociągiem czy rowerem. Od czasu do czasu wybieramy się tam na zakupy gdyż a.) sklepy otwarte są tam w niedzielę, b.) jest inny (wg mnie lepszy) wybór jedzenia / artykułów spożywczych c.) jest tam taniej. Na przykład świeży kawałek tuńczyka kosztuje tam około 20€/kg, a w Villach 50€(!). I to w tej samej sieci Spar. Dużo droższe za to jest paliwo na stacjach benzynowych.
Tak więc łącząc przyjemne z pożytecznym, postanowiliśmy wybrać się w góry, a w drodze powrotnej w zakupy. Trasa miała być względnie łatwa, bo w ekipie 7 latek i 11 latek, no i raczej nie za długa.
Pogrzebałem w serwisie alpenvereinaktiv.com, z którego często korzystam przy planowaniu pieszych wycieczek, ponieważ ma dość dobre opisy tras i w miarę dobrze nawiguje w trakcie wycieczki. Muszę jednak chyba poprawić umiejętność czytania, bo droga którą wybrałem miała w opisie „leicht”, ale dotyczyło to techniki, a nie kondycji…

Należy więc skręcić za Tarvisio na Valbrunę drogą Via Saisera a podejście zaczyna się tuż za gospodą La Baita dei Sapori. Jest tam obok parking na którym można zostawić auto, można go zostawić rówież obok wzdłuż drogi.

Trasa zaczyna się miło i łagodnie, by po paru zakrętach zamienić w turbo podejście do góry. Jakieś 500m w górę na 2,5km. Czuć w łydkach. Pogoda tego dnia raczej sprzyjała takim podejściom; było jakieś 10 stopni i nieco pochmurnie. Szliśmy więc ambitnie, także chłopaki dawali radę. Po drodze widoków niezawiele, bo okoliczne szczyty smagane chmurami i tylko z rzadka coś się rozwiewało.

Nebria to w zasadzie 3 szczyty, położone na wysokości nieco ponad 1200m, bardzo malownicze i widowiskowe. Trasa którą wybraliśmy jest dość wymagająca kondycyjnie, gdyby jednak ktoś chciał łatwiej, to jest też taka droga, wystarczy na samym początku, przy wejściu do lasu iść prosto zamiast w prawo na rozstaju szlaków. Polecam również ze względu na powrót, który na tych stromiznach, zwłaszcza w zejściu do Ugovizza, nie jest łaskawy dla kolan.

Po zrobieniu małego odpoczynku i fotek na każdym z trzech wierzchołków Nebrii ruszyliśmy w dół. Podejrzewam, że w słoneczny dzień widoki muszą być fantastyczne, dziś jednak chmury ledwie na chwilkę pozwalały co nieco zobaczyć.

Droga w dół jest stroma, długa, właściwie to bardzo stroma. Naprawdę rzadko tak mam, że nie mogę doczekać się końca, bo boli, ale tym razem tak było.

Zakręt za zakrętem i tak w nieskończoność, zero wypłaszczenia po drodze, aż do samego dojścia do trasy rowerowej Alpe Adria. Tam, po przejściu przez rzeczkę w końcu ulga dla nóg.

Na parking wróciliśmy idąc wzdłuż słynnej trasy rowerowej, pustej o tej porze roku i pogodzie. O dziwo, w Ugovizzy, gdzie jak w wielu miejscach tej trasy są knajpki w byłym budynku stacji kolejowej (trasa rowerowa prowadzi w śladzie byłej kolejki wąskotorowej), nie tylko że knajpa działała – była zapełniona i brak wolnych stolików! Hm. Podreptaliśmy zatem dalej do parkingu, gdzie wygłodniali postanowiliśmy posilić się w gospodzie La Baita. Czy polecam? Tak średnio, stosunek ceny do jakości i do wielkości porcji raczej umiarkowany, choć miejsce niewątpliwie urocze i licznie odwiedzane.
Ogólnie wycieczka bardzo przyjemna, ale nie sądzę bym chciał powtórzyć tą samą stromą trasę.
