Kwiecień 2022

Korzystam z dwóch apek odnośnie prognozy pogody: weather.com oraz bergfex.at. Niestety, w górach nie zawsze się sprawdzają. I nie mówię tutaj o prognozie wielodniowej, ale czasem nawet kilkugodzinnej. Ot, urok gór. W każdym razie, jeśli pogoda kapryśna, jak tego kwietnia, to trudno się zdecydować czy iść, czy nie iść, czy będzie padać, wiać czy co bądź. Ale, jako że no risk no fun, więc poszliśmy.
Wybór padł na trasę pętlą Afritz-Tessach-Afritz, bo z jednej strony niezadługa, ale ma nieco ambitne podejście na początku, no i oferuje naprawdę ładne widoki. Całość to 2,5h spaceru z paroma mocniejszymi przewyższeniami.
Afritz to wioska położona jakieś 17km na północ od Villach, ma jezioro o tej samej nazwie i parę kafejek. Nic szczególnego, ale jak ktoś lubi odludzia i ciszę, to jest to wymarzone miejsce.

Jak już napisałem, trasa zaczyna się mocno pod górę, kawałek polem, kawałek lasem, a dalej,
po około 3km, przechodzi się przez zagrodę. To częsta sytuacja, że trasa szlaku wiedzie przez prywatne tereny, często z furtkami, by pasące się bydło nie rozbiegało się po okolicy. Można korzystać, trzeba tylko pamiętać, żeby trzymać psy na smyczy, zwłaszcza, jeśli są krowy z cielakami. No i patrzeć pod nogi.

Gospodarstwo, przez które przechodzimy, akurat hoduje alpaki. Z tego co wiem, hodowla alpak to jest to dość popularna rzecz w Austrii. Wg oficjalnych rejestrów jest hodowanych ponad 7 tysięcy alpak i lam. Najlepszej jakości okazy mogą kosztować nawet 15 tysięcy euro za sztukę. Hoduje je się głównie na wełnę.

Kilkadziesiąt metrów dalej jest ławeczka z przepięknym widokiem, dziś niestety było chmurzasto, więc ledwo co było można zobaczyć. A że jest co podziwiać, to proszę: byłem tam w zeszłym roku 31 października i wyglądało to tak:

To też jest najlepszy dowód na to jak długi sezon jest tutaj. O ile pamiętam, było ciepło, cieplej niż dziś no
i kolory jesieni > kolory wiosny.
Dalej idzie się przez wioskę, znów prywatne pola, trochę z górki i pod górkę, by potem schodzić już bardzo malowniczą, miejscami stromą szosą w dół. Wygląda ona bardzo zachęcająco by wjechać nią na rowerze, co na pewno uczynię, jak tylko zrobi się cieplej.

Byliśmy już prawie na dole, gdy rozpadało się na dobre , więc szybko przeszliśmy wzdłuż strumienia z powrotem na parking. W porównaniu do przejścia w październiku, było znacznie mniej ludzi, nie tak ładnie i kolorowo, ale cała wycieczka bardzo udana.

Całość trasy zajęła 2h:04m, 8,5km i 480m pod górę.