Kwiecień 2022

Jarmark wielkanocny w Villach

Choć do końca kwietnia, kiedy to piszę, zostało jeszcze kilka dni, to zdecydowanie alergowicza nie polecam. Wietrznie, zimno i nieprzyjaźnie. Plus jeszcze te wstrętne pyłki. Narty w piwnicy, a rower wymaga dużego samozaparcia. Mimo wszystko jednak coś trzeba robić zwłaszcza, że to także okres wielkanocny.

Znalazło się owszem kilka – bardzo malutko – dni w których pękło magiczne 18C (co jest dla mnie minimum termicznym na rower), z czego większość w środku tygodnia, ale mimo to udało się zrobić kilka wycieczek wkoło komina, jakieś 20-30km, bo jeszcze przedsezon i w kilometry lepiej wchodzić ostrożnie, szczególnie, jak ma się zacięcie do łapania bezsensowych kontuzji. Nie będę ich tu opisywać w szczegółach, ot wypad nad Faaker See albo Ossiacher. Ciekawostką niemal puste ścieżki, rowerowi turyści zjadą się dopiero pod koniec maja.

Widok na ruiny zamku w Landskron i Mittagskogel

Chłodne powietrze ma natomiast tą zaletę, że daje lepszą przejrzystość niż latem i widoki znacznie wyraźniejsze. Także kontrast śniegu i błękitu robi swoje, niekiedy światło bardzo ładnie pokazuje góry,
z pewnością inaczej niż kiedy jest ciepło.

Jeszcze raz majestatyczny Mittagskogel

Chodzimy też na piesze, krótkie wycieczki. Bardzo ładna, długości około 10km trasa znajduje się w Warmabadzie, dzielnicy Villach. Wiedzie ona przez ruiny starego XIV zamku Federaun, z ładną panoramą Karawanków i widokiem na spory węzeł kolejowy w dolinie rzeki Gail.

Po drodze jest nieco pod górkę, nic wielkiego, a wracając okrężną drogą do Warmbad idzie się śladem starej rzymskiej drogi, szlaku handlowego z Wenecji do Wiednia, której części przed rozbojami właśnie miał strzec zamek o którym mowa wyżej.

Romerweg w Warmbad

Cała trasa to niecałe 2h spaceru, polecam na każdą porę roku, choć tylko wiosną, przy roztopach mnóstwo jest potoków i strumieni, które innym razem ledwo szemrzą lub zanikają.

Strumień w Warmabad

Czas, zwłaszcza przed Ostern, to w dużej mierze czas wolny. Ferie szkolne zaczynają się już od wielkotygodniowego poniedziałku i dla wielu jest to okazja albo na tygodniowy wypad, albo na spacery i wizyty w mieście. Widać także więcej turystów i kamperów. Liczba turystów nijak ma się jednak to ilości wakacyjnych. Na mieście ludzie siedzą w ogródkach, no a jak cieplej to w góry albo rower. W niektórych kurortach narciarskich był to jeszcze ostatni tydzień nart, który w Villach zakończył się zaraz na początku kwietnia.

Wydarzeniem na wiosce był pierwszy od dwóch lat jarmark świąteczny, ale powiedzmy sobie szczerze, nawet małego palca nie urwało. Trochę słodkości, polecam świąteczną babkę karyncką (dostępna cały rok w piekarniach Wienerroither), trochę rękodzieła, jakieś karuzele dla mniejszych dzieci. Takie tam, może robiło to wrażenie 40 lat temu, ale dziś już raczej nie.

Z innych austriackich tradycji które zaobserwowałem to palenie stosów chrustu czy drzew w Wielką Sobotę w górach. Można było zaobserwować zdecydowanie większe niż polskie koszyki na święconki,
a także znany ze Śląska zwyczaj dawania drobnych prezentów dla dzieci od Zajączka. Ogólne wrażenie, że święta te tu jednak mają znacznie mniejszy kaliber niż w Polsce.

Czekamy cieplejszych dni:)